BOGU I JEGO SPRAWIE ODDAĆ SIĘ TRZEBA NA ZAWSZE
OJCIEC ADAM SZTARK SJ (1907–1942)
Urodził się 30 lipca 1907 roku w Zbiersku koło Kalisza. Do zakonu wstąpił 6 września 1924 roku w Starej Wsi. Święcenia kapłańskie otrzymał w uroczystość św. Jana Chrzciciela w Lublinie, 24 czerwca 1936 roku. Swoimi myślami i pragnieniami związanymi z tym dniem podzielił się z ojcem Pawłem Siwkiem SJ wykładającym w Rzymie: „Z owym dniem przekroczyłem swój Rubikon życiowy, (…) ze słowami (…): Bóg mój i wszystko moje [to hasło św. Franciszka z Asyżu] zrozumiałem, że temu Bogu i Jego sprawie oddać się trzeba na zawsze, niepodzielnie, czynnie, nie tylko słowami. I jeśli dotychczas oglądałem się w tył, a przynajmniej można jeszcze było – dziś sprawa skończona, trza tylko naprzód iść, iść i świecić (…). Dziś trzeba coś zrobić, i jeżeli kiedy, to dziś przede wszystkim jest aktualny okrzyk: wyjść z zakrystii (…) przez święte życie, przez spowiedzi, rekolekcje etc.”. W kolejnym liście z 20 grudnia 1936 roku wysłanym z Lublina do ojca Pawła zapisał: „Dochodzę do przekonania, że tylko człowiek święty jest na tej ziemi najszczęśliwszy, najpożyteczniejszy, najpewniejszy” (cyt. za: Stanisław Cieślak SJ, Oblicza cierpienia i miłości, s. 16–17).
OGROM ZAJĘĆ
Czytając o jego niespożytej energii i polach pracy, zdumiewa ogrom zajęć. Budowa kościołów (cztery i piąta rozpoczęta), szerzenie kultu Bożego Serca, praca ze wszystkimi w potrzebie. Jego dziełem było rozbudzenie ducha i życia religijnego, większa gorliwość wiernych, wzmożona frekwencja w kościołach, życie sakramentalne wiernych i nawrócenia.
W kwietniu 1938 roku brał udział w kanonizacji Andrzeja Boboli w Rzymie. Polem działalności ojca Adama były okoliczne miasteczka i wioski. To Pińsk i okolice. Potem był Słonim i okolice. „I tu dopiero zajaśniała w całej pełni osobista jego świętość, wielkość jego duszy i apostolska żarliwość (…), która stała się ostatecznie bezpośrednią przyczyną jego śmierci męczeńskiej” – pisał ojciec Julian Humeński o ojcu Adamie (cyt. za: Stanisław Cieślak SJ, Oblicza cierpienia i miłości, s. 20–21).
GDY NASTAŁ CZAS WOJNY…
Podczas drugiej wojny światowej, od października 1939 roku, ojciec Adam był administratorem sanktuarium maryjnego w Żyrowicach pod Słonimem oraz kapelanem szpitalnym i misjonarzem w Słonimiu i okolicach. Gdy w czerwcu 1942 roku nastąpiło brutalne likwidowanie dzielnicy żydowskiej w Słonimiu, z narażeniem życia ratował Żydów skazanych na zagładę. Potajemnie, w mundurze policjanta, docierał do słonimskiego więzienia, aby przygotować na śmierć skazanych na rozstrzelanie. W 1941 roku Słonim liczył ponad 16 tysięcy mieszkańców, w tym 64 proc. byli to Żydzi, których Niemcy rozstrzelali.
Odwiedzał szpitale i więzienia, nierzadko w przebraniu i po nocach. Spowiadał i chrzcił, także prawosławnych i żołnierzy radzieckich. „Skoro tacy są księża, to warto być wierzącym” – mawiali Rosjanie. Łączność z nimi utrzymywał do końca. I ogrom pomocy dla prześladowanych Polaków i Żydów.
Oto fragment z jego listu: „Gehenna cierpień, bólu i wszelkiej nędzy. Pomagając nędzy materialnie, zająłem się ich duszami przede wszystkim. I Drogi Ojciec wierzy – oni wszyscy się spowiadali, proszą o medaliki, zwłaszcza krzyżyki – tylu ich pojednałem z Bogiem. Batiuszka mienia wyspowiadaj, precześciej – jeden przez drugiego wołają – my wsie wieruiszczy, nasza mamasza, papasza toże itd. I jakże mam odmówić ich prośbie, choć przeważnie są prawosławnymi. Ale wychowani bez cerkwi, bez popa, bo cerkiew zakryta już w 1930 roku, jeśli nie wcześniej. A kiedy im mówię, że ja katolicki ksiądz – to wsio równo, adin Boh, adna wiera, adin Christos – kiedy im tłumaczę, że adna różnica – papa rymski – przyjmują. I pękają wobec tych nowych faktów życia stare formułki, zastrzeżenia – spowiadam, komunikuję, namaszczam”.
Kiedy w czerwcu 1941 roku uciekli Rosjanie, zapuszczał się z posługą w dalekie tereny: aż po Mińsk, okolice Słucka. Były zasadzki na niego, ale uniknął śmierci.
TERAZ JUŻ IDĘ NA MĘCZEŃSTWO
Po wkroczeniu Niemców zaczęły się prześladowania Żydów. Pomaga na różne sposoby. Ratuje dzieci. I nowe zagrożenia. Ostrzegany odpowiada: „Dobry pasterz owiec swych nie zostawia, ale duszę swą daje za nie”. Aż stało się 18 grudnia 1942 roku. Gestapo aresztowało go i przed świtem rozstrzelało na Górce Pietralewickiej, dwa kilometry od miasta. Będący na niemieckiej służbie Białorusin dawał mu szansę ucieczki, ale on nie chciał opuścić ludzi, których razem z nim wieziono na zagładę.
Podczas aresztowania szepnie otoczeniu: „Teraz już idę na męczeństwo”. Przez noc przygotował skazanych na śmierć. Śpiewali pieśń: „Jezu, nie opuszczaj nas”. Ojciec Adam wyprosił sobie, by go rozstrzelano w sutannie i po modlitwie. Zabijani w dole, krzyczeli. Ojciec Adam ciężko ranny jeszcze się podniósł i zawołał: „Niech żyje Chrystus Król! Niech żyje Polska!”. I ze słowami: „Boże, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią” skonał.
Odznaczony Orderem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, 15 stycznia 2003 roku.
opracował o. Kazimierz Kucharski SJ
Na podstawie:
Stanisław Cieślak SJ, Oblicza cierpienia i miłości. Słudzy Boży Jezuici – męczennicy z II wojny światowej, Kraków 2009.
Adam Kozlowiecki SJ, Ucisk i strapienie. Pamiętnik więźnia 1939–1945, Kraków 1995. Ludwik Grzebień SJ, Encyklopedia wiedzy o jezuitach na ziemiach Polski i Litwy 1564–1995, Kraków 2004.