Historia trzech drzew
Tadeusz Kasperczyk SJ (tłum.)
Bardzo, bardzo dawno temu w ogromnym lesie na szczycie góry trzy sąsiednie drzewa dzieliły ze sobą swoje marzenia.
Pierwsze drzewo mówiło: „Marzę, by pewnego dnia ktoś zrobił ze mnie piękną skrzynkę, w której właściciel będzie przechowywał swoje drogocenne przedmioty. Wtedy będę wypełniony złotem i srebrem, drogocennymi kamieniami i szafirem. Będę pokryty wspaniałymi rzeźbami i ozdobiony tak pięknie, że wszyscy, którzy na mnie spojrzą, zachwycą się”.
Drugie drzewo mówiło: „Ja chcę stać się wielkim statkiem. Na mój pokład będą wchodzić wielcy królowie i wspaniałe królowe. Będę pływał po całym świecie, po wszystkich morzach i oceanach. Moi pasażerowie będą się czuć bezpiecznie, kiedy zobaczą, jak solidnym jestem okrętem”.
Trzecie drzewo mówiło: „Ja zaś chcę rosnąć i rosnąć… Będę najwyższym i najprostszym drzewem na świecie. Kiedy popatrzą na mnie ludzie stojący u podnóża góry, zobaczą mnie blisko nieba i blisko Boga. Będę drzewem szlachetnym i dostojnym. Ludzie zawsze będą o mnie pamiętać”.
Po wielu latach, pełnych westchnień i pragnień, by marzenia te się spełniły, pewnego dnia trzech drwali weszło w głąb lasu. Kiedy jeden z drwali zbliżył się do pierwszego drzewa, powiedział: „Widać, że to solidne drzewo i cieśla na pewno da mi za nie dobrą zapłatę”. Chwycił więc za siekierę i szybko powalił drzewo na ziemię. Nasze drzewo jest teraz najszczęśliwszym drzewem przekonane, że stolarz zamieni je w ozdobną szkatułkę na klejnoty, o czym przecież od wielu lat marzyło.
Drugi drwal zauważył drugie drzewo i rzekł do siebie: „To drzewo, jakiego mi trzeba – solidne i wytrzymałe. Na pewno dobrze go sprzedam wytwórcom łodzi”. I to drzewo było szczęśliwe, myśląc, że będzie użyteczne przy budowie ogromnego statku.
Kiedy trzeci drwal przybliżył się do trzeciego drzewa, zadrżało ono z obawy, że czeka je ten sam los, co jego sąsiadów. Zaczęło więc tracić nadzieję na dotknięcie nieba swoimi gałęziami i szansę na zbliżenia się do Boga. Trzeci drwal mówił zaś do siebie: „Nie wiem jeszcze, co z tego drzewa zrobię. Zobaczę później”. Przyłożył do pnia swoją siekierę, powalił drzewo na ziemię i w ten sposób zniweczył jego wspaniałe marzenia, by dosięgnąć nieba.
Kiedy pierwsze drzewo dotarło do stolarza, ten zrobił z niego najzwyklejsze koryto do karmienia domowych zwierząt. Sprzedał go pewnemu rolnikowi, a ten umieścił je w oborze i napełnił sianem. To nie było to, o czym całe życie marzyło nasze drzewo. Biedactwo chciało być wypełnione klejnotami, a tu taka niespodzianka.
Z drugiego drzewa zrobiono zwykłą łódkę rybacką, która mogła pływać jedynie po niewielkim jeziorze. Nasze drzewo nigdy już nie będzie mogło wypłynąć na szerokie morza i oceany. Nigdy już nie zobaczy wielkiego świata.
Z trzeciego drzewa zrobiono belki i postawiono je w kącie stolarni. Ale to nie miało już dla niego żadnego znaczenia, bo jego marzenie umarło już w lesie, kiedy zostało powalone na ziemię.
Mijały lata i nasze drzewa zapomniały o swych marzeniach. Tymczasem pewnego dnia do stajni, gdzie znajdowało się koryto zrobione z pierwszego drzewa, przyszli zmęczeni podróżni – mężczyzna i jego brzemienna żona. Kilka godzin po ich przybyciu w stajence narodził się Chłopiec, którego matka, owinąwszy pieluszką, położyła w żłobie. Jej mąż, który był cieślą, chętnie zrobiłby Dzieciątku łóżeczko, ale wszystkie swoje narzędzia zostawił w domu. W stajni jednak stało się coś dziwnego. Nasze drzewo zrozumiało powagę wydarzenia. Zrozumiało, że jego prośba została wysłuchana w sposób zgoła nieoczekiwany. Bóg bowiem powierzył mu największy Skarb w historii świata.
Wiele lat później grupa ludzi weszła do rybackiej łódki zrobionej z drugiego drzewa. Jedna z owych osób była tak zmęczona, że od razu zasnęła. Kiedy ludzie ci wypłynęli na środek jeziora, rozpętała się wielka burza. Wiatr był tak silny, że nasze drzewo nie było w stanie stawić mu oporu. Myślało więc już o najgorszym: o tym, że pójdzie na dno i pociągnie za sobą swoich pasażerów. Tymczasem rybacy obudzili śpiącego, a Ten powstawszy, wzniósł ręce ku górze i, zwracając się do rozszalałych fal jeziora, powiedział: „Pokój”, a wtedy burza błyskawicznie się uciszyła. Widząc to, nasze drzewo zrozumiało, że przewozi na swoim pokładzie Króla królów. Także marzenie drugiego drzewa się spełniło, choć w zupełnie nieoczekiwany dla niego sposób.
Po wielu latach samotności w ciemnym kącie szopy, pewnego piątkowego poranka, ktoś przyszedł, by zabrać belki z trzeciego drzewa. Umieszczono je na plecach pewnego Człowieka, którego zmuszono, by niósł owo drzewo przez ulice miasta, pośród wyzwisk i złorzeczeń otaczającego Go tłumu. Kiedy dotarł On na miejsce, przybili Go do drzewa, które potem ustawili na szczycie góry, by na nim umarł. Po śmierci tego Człowieka Jego ciało ściągnięto z krzyża i umieszczono w grobie. Nasze drzewo widziało i słyszało to, co działo się w ciągu tych wielu godzin. A niedzielnego poranka zrozumiało, że także jego marzenie sprzed lat, by swoimi gałęziami dotknąć nieba, było niczym w porównaniu z tym, co wydarzyło się naprawdę. Wszystkie pokolenia będą bowiem mówić o drzewie Krzyża, do którego przybito Jezusa, naszego Pana i Boga. Nasze drzewo nie mogłoby być bliżej Boga.
Morał tej historii jest jeden: jeśli w naszym życiu coś się dzieje nie tak, jakbyśmy chcieli, to trzeba sobie przypomnieć, że Bóg ma wobec nas własny plan. Jeżeli pokładamy naszą ufność w Bogu, On udzieli nam o wiele więcej niż to, o co Go prosimy, i to, czego potrzebujemy. Każde z trzech drzew widziało, jak jego marzenie się spełnia, choć nie w sposób, jakiego oczekiwało. Zawsze pozostanie dla nas tajemnicą to, co Bóg dla nas przygotowuje. Możemy być jednak pewni, że Jego zamiary nie są naszymi, ale są one doskonałe i dla nas najlepsze.
(Tekst zaczerpnięty z Internetu)