Kilka wieści z misji
O. Tomasz Nogaj SJ
23 lutego 2015 roku
U nas, na misji, ogrom prac. Niestety, w ich trakcie została uszkodzona główna rura wodociągowa i tracimy wodę. A bez wody – wiadomo – wszystko usycha. Tym bardziej że w Sudanie jest teraz pora sucha. Przez najbliższe trzy miesiące nie spadnie nawet kropla deszczu. Mimo to nie poddajemy się. W cią-gu ostatniego miesiąca uporządkowałem na misji wiele spraw. Doprowadziłem wodę do szkółki drzew owocowych i leśnych, a także do działek z warzywami. Działalność apostolska również idzie pełną parą: Msze święte w niedziele i „małe przygotowanie” do chrztu, które kiedyś wyda owoce.
Jednak wciąż jest tu niespokojnie i bardzo niebezpiecznie. Dwa tygodnie temu w walkach klanowych zginęło 13 osób, wśród nich pięciu mężczyzn z naszej wioski Akol Jal. W zeszłym tygodniu w ostatniej krwawej potyczce między klanem Amonom a klanem Panyon zginęło dwóch mężczyzn. Jeden z jednego klanu, drugi z drugiego – w odwecie. Jak się okazało, mężczyzna z klanu Panyon, po uprowadzeniu dwóch krów członkowi klanu Amonom, wezwał właściciela krów, by przyszedł je odebrać. Tuż po powrocie do Akol Jal właściciel krów został zaatakowany i zabity, a krowy ponownie uprowadzono. W zemście brat właściciela krów zabił mordercę swojego brata i odzyskał krowy.
W wiosce Akol Jal nie ma prądu ani wody. Mieszkańcy wioski przychodzą po wodę do misji. Niestety boją się, że zostaną zaatakowani nawet na tym krótkim odcinku prowadzącym z wioski do misji. Ludzie mieszkają tu w glinianych chatach pokrytych trawą. Żyją, by dotrwać do kolejnego dnia. Ludziom brakuje także jedzenia. Dzieci każdego dnia przychodzą do naszej misji głodne. Rozdajemy to, co mamy, głównie ciastka i słodycze. Zachodzi słońce i dzieci głodne idą spać. O brzasku, kiedy kończy się noc i budzi kolejny upalny dzień, dzieci budzą się głodne i marzą o tym, by coś zjeść. Niestety chorują. Wówczas zawozimy je do lekarza w mieście. Bardzo chciałbym założyć tu mały szpital.
Obecnie w Akol Jal jest 230 rodzin (1106 mieszkańców). Trzy czwarte mieszkańców wioski wyemigrowało. Wielu z nich mieszka w Rumbek, mieście oddalonym o 12 kilometrów, a pozostali w obozach dla krów, czyli na przejściowych pastwiskach, gdzie wypasają swoje bydło. Ludzie żyją w ciągłym strachu przed kolejnym atakiem, a my modlimy się o pokój i nie ustajemy w głoszeniu Dobrej Nowiny.
Pozdrawiam i dziękuję za modlitwę.
O. Tomasz Nogaj SJ