MALGASKA PRZYGODA
Trzecia probacja w formacji jezuickiej to okres przygotowania do złożenia ostatnich ślubów zakonnych. Decyzją Ojca Prowincjała zostałem na nią wysłany do Nairobi w Kenii w styczniu 2019 roku. Moją grupę, razem jedenaście osób, tworzą współbracia z Kenii, Zambii, Gany, Nigerii, Chin, Sri Lanki, Malty, Francji i Polski. Nasz program składa się z konferencji na temat jezuickiej duchowości, Konstytucji i historii zakonu, trzydziestodniowych rekolekcji oraz sześciotygodniowego pastoralnego eksperymentu. Pracujemy wtedy jako kapelani szpitalni, kierownicy duchowi w domach rekolekcyjnych, wolontariusze wśród najuboższych, uchodźców i niepełnosprawnych.
MOJA CODZIENNA POSŁUGA
Na mój eksperyment w Fianarantsoa na Madagaskarze trafiłem dzięki o. Józefowi Pawłowskiemu SJ, który jako misjonarz od ponad 30 lat pracuje w tym kraju. Zaciekawił mnie opowieścią o pracy Karmelitanek Miłosierdzia (Les Soeurs Carmélites Mineurs de la Charité) z osobami niepełnosprawnymi. Moją posługę rozpocząłem pod koniec kwietnia 2019 roku.
W Domu Miłosierdzia, gdyż tak siostry go tytułują, obecnie mieszka 19 podopiecznych (osoby w różnym wieku i stopniu upośledzenia fizycznego i mentalnego), 7 sióstr i 3 postulantki. Pracę zaczynam o godz. 5.30 rano od pobudki podopiecznych i przygotowania ich do Mszy św. odprawianej o godz. 6.00. Po niej zostajemy jeszcze od 15 do 30 minut w kaplicy na modlitwie dziękczynnej w ciszy.
Kolejnym punktem jest śniadanie. Najpierw pomagam siostrom karmić najbardziej niepełnosprawnych, a następnie serwujemy reszcie ciepły posiłek. Po śniadaniu jest mycie naczyń, sprzątanie jadalni, kuchni, pokoi, pranie i gotowanie obiadu. O godz. 11.00 wspólnie odmawiamy różaniec, po którym jest obiad. Po nim godzina odpoczynku i ciąg dalszy pracy do 16.00. Wtedy wspólnie z podopiecznymi modlimy się przez godzinę w kaplicy. Odmawiamy wówczas drugi różaniec, litanię, brewiarz i inne modlitwy. O 17.00 rozpoczynamy kolację, która kończy dzień. Po niej podopieczni ruszają do swoich pokojów na spoczynek.
Od samego początku zostałem bardzo ciepło i serdecznie przyjęty przez siostry oraz ich podopiecznych. Ochoczo wprowadziły mnie one w arkana swojej posługi: mycie, ubieranie, karmienie, sprzątanie, pranie. Jedyną przeszkodą okazał się mój brak znajomości języka malgaskiego i francuskiego, którymi ludzie posługują się na Madagaskarze. Dlatego porozumiewam się z siostrami, gestykulując oraz pojedynczymi słowami.
W DOMU MIŁOSIERDZIA
Życie w Domu Miłosierdzia jest naprawdę ubogie, co widać po wyposażeniu domu oraz posiłkach. Na przykład brakuje pralek, dlatego wszystko prane jest ręcznie i głównie szarym mydłem. Ubrania są ogólnie lichej jakości. Brakuje pampersów, środków czystości takich jak płyny do dezynfekcji, mycia naczyń i podłóg. Na śniadanie, obiad i kolację jest wyłącznie ryż z mlekiem lub ze skromnym dodatkiem warzyw. Tutaj muszę zaznaczyć, że na Madagaskarze ryż jest głównym składnikiem posiłków serwowanych od rana do wieczora. Na obiad czasami pojawiają się owoce z siostrzanego ogrodu, takie jak pomarańcze czy banany. Tutaj dzieci nie znają cukierków i czekolad, gdyż zwyczajnie sióstr nie stać na kupno słodyczy.
Mimo takiego ubóstwa to dom bogaty w miłość i pomocną dłoń. Widać troskę sióstr, aby zapewnić podopiecznym godne warunki życia. Również z powodu życzliwej atmosfery panującej w domu oraz otwartości na drugiego człowieka każdego dnia przychodzą świeccy wolontariusze, aby pomóc wogrodzie, posprzątać dom, wyprać czy też wyprasować ubrania. Osobiście jestem pod wielkim wrażeniem ich poświęcenia. Mimo że są podobnie ubodzy jak siostry, a czasem dużo biedniejsi, to jednak znajdują czas, by pomóc potrzebującym.
Oprócz posługi w domu w każdy piątek siostry odwiedzają chorych z parafii. Przyznaję, że trudny był dla mnie widok warunków, w jakich oni mieszkają. Stare, walące się domy zbudowane na błotnistym terenie, w środku prowizoryczne łóżka, które czasem są jedynym meblem, brak środków do higieny, ubrań czy odpowiedniej pościeli. Siostry oprócz modlitwy z chorymi ofiarują im również skromne wsparcie finansowe potrzebne na jedzenie.
LEKCJA ŻYCIA
Ogólnie praca w Domu Miłosierdzia uczy mnie rozumieć, na czym polega służba – jak lubią określać siostry swoją posługę – dla osób niepełnosprawnych. To, co w świecie osób „zdrowych” jest prostsze, jak na przykład ubieranie, karmienie, tak tutaj tego typu czynności wymagają większej cierpliwości i poświęcenia. Praca w niedostatku również uczy pokory oraz akceptacji rzeczywistości takiej, jaka jest w danych warunkach. Nie mamy kredek, malowanek, zabawek i innych rzeczy, do których mają dostęp dzieci z bogatszych krajów. Mimo to posługa ta ma sens i nie wolno się poddawać.
Dziękuję Bogu, że tu trafiłem i choć przez chwilę mogę towarzyszyć siostrom w ich ciężkiej i niełatwej pracy. Największą nagrodą pozostanie dla mnie uśmiech podopiecznych, którzy czasem tylko w taki sposób mogą wyrazić swoją radość z obecności drugiego człowieka.
O. Paweł Witon SJ