MISJA W MPUNDE
Zastałem tu w surowym stanie szkołę dla dziewcząt i zaraz zabrałem się do pracy, aby zdążyć przed porą deszczową z wykończeniem budynku. W roku 1961, tuż po porze deszczowej, zabrałem się za budowę pieca do wypalania cegieł. Nauczyłem wypalać cegłę chłopców, którzy mi pomagali. W połowie maja znowu „wysiadły” mi nogi. Przeleżałem w szpitalu 10 dni. Lekarz nie chciał mnie puścić, ale w końcu się zgodził. Przepisał jakąś maść i z tym mnie odprawił. Zaczęliśmy przygotowywać plac pod budowę domu dla sióstr dominikanek i internatu dla dziewcząt, które one uczyły. Teren był bardzo skalisty, a na dodatek trzeba było usunąć olbrzymie mrówcze kopce, wyglądające jak piramidy. Wysokie na około 10 m, o średnicy podstawy na 20 m. Równocześnie zacząłem szkicować plan nowego domu dla sióstr. Później rozpocząłem budowę tego domu, wraz z budową szwalni oraz osobnego budynku na kuchnię. Tempo tych prac było duże. Ojciec Żyłka nie żałował sił i zdrowia. W kwietniu 1961 roku zakończyłem budowę konwiktu dla miejscowych sióstr. Zostało mi jeszcze 65 tysięcy wypalonej cegły, którą przeznaczyłem na inne budynki. Ale i to było mało, wypaliliśmy jeszcze 80 tysięcy.
Zdarzało się, że miejscowi robotnicy przychodzili do pracy pijani. Nigdy takich nie wyganiałem, lecz prosiłem, aby sobie trochę odpoczęli, gdyż wtedy nie było strat. Często też bydło niszczyło suszące się cegły, ale przyuczyliśmy psy, by odganiały nieproszonych gości. W lutym 1962 roku zakończyłem prace budowlane domu dla sióstr misjonarek.
Ojciec Żyłka zorganizował specjalną nowennę do Serca Jezusowego o opiekę nad Mpunde. Przez 9 miesięcy, w każdy pierwszy czwartek miesiąca, odprawiał Godzinę Świętą od o godz. 23 do północy. Dziwiłem się, że aż tylu tubylców przychodziło na to nabożeństwo, tak że nie mieścili się wkościele. Modlitwy, litanie, wspólny śpiew stwarzały szczególny nastrój. Ojciec Żyłka dbał nie tylko o dobra materialne dla swoich podopiecznych, ale był także dobrym kierownikiem duchowym.
Nie było czasu na prace poza misją, więc w porze deszczowej budowaliśmy drogę, około 7 km w kierunku Kabwe. Ponieważ nie mieliśmy ciężarówki, ojciec woził kamienie furgonetką bagażówką.
W 1963 roku wspólnie z siostrami zrobiliśmy kamienną grotę Matki Bożej z Lourdes. Figurę sprowadził ojciec Żyłka z Francji. W grocie tej w niedzielę i święta celebrował Mszę świętą. W tym też roku przybył do sióstr dominikanek ambasador niemiecki z Południowej Rodezji, gdyż siostry pochodziły z Bawarii. Wcześniej siostry wysłały list do rządu niemieckiego z prośbą o zapomogę. Ambasador przyjechał, by zapoznać się ze stanem misji. Zapewnił, że zapomogę otrzymamy. W tym samym roku otrzymaliśmy 50 tysięcy marek. Zaraz ojciec Żyłka sprowadził „poszukiwaczy wody”. Zrobiono studnię o głębokości 50 m. Rury, zlewy kupiliśmy w Lusace, które później montowałem w mieszkaniach, tzn. po przerwie, gdyż musiałem znów udać się do Chingombe celem założenia nowego dachu na kościele. Rozebrałem stary pokryty dachówką, a założyłem aluminiową blachę.
PROBLEMY Z PRAWYM OKIEM
Siedząc na dachu i odbierając podawane mi deski, zorientowałem się, że jakoś dziwnie nie mogę tych desek chwycić. Spostrzegłem, że prawym okiem nic nie widzę. Był tam wtedy ojciec Kozłowiecki, więc mu o tym powiedziałem. Odparł, że trzeba będzie zmienić okulary. Po skończonej pracy w Chingombe wróciłem do Mpunde. Lecz od razu nie udałem się do lekarza i przez to przy pracy rozbiłem dwie pary okularów. W końcu gdzieś w połowie grudnia 1963 roku pojechałem do Lusaki. Poszedłem do optyka, ale ten odesłał mnie do okulisty. Tego ostatniego jednak już nie było – wyjechał właśnie na świąteczny urlop. Wróciłem więc i zgłosiłem się do niego 10 stycznia 1964 roku. Po zbadaniu kazał przyjechać za 10 dni na operację. Pojechałem więc do szpitala, zostawiając wskazówki ojcu Żyłce co do dalszej budowy pralni, którą rozpocząłem.
W szpitalu usunięto mi prawe oko, gdyż było już martwe. Zoperowano mi lewe. Przeleżałem 14 dni i początkiem lutego wróciłem do Mpunde, gdzie już na mnie czekano. Szybko zrobiłem dach na pralni, otynkowałem ściany wewnętrzne i wziąłem się do budowy kuchni z jadalnią dla dzieci, które się uczyły w naszej szkole. Cały budynek był szeroki na 9 m, a długość jego wynosiła 32 m. Około 4 miesięcy robiłem stolarkę, a więc stoły, krzesła, ławki itd.
BUDOWA KOŚCIOŁA W MPUNDE
czytaj dalej …