MISYJNA MEDYTACJA O NARODZENIU JEZUSA
Czas Bożego Narodzenia w szczególny sposób zaprasza nas do głębszej refleksji nad najwspanialszą tajemnicą dotyczącą Słowa, które stało się Ciałem i zamieszkało między nami (por. J 1,14). Rozważajmy, jak Boży Syn, posłuszny woli Ojca, podjął się misji, o której tak w Ćwiczeniach duchowych, w kontemplacji o Wcieleniu, mówi św. Ignacy, zachęcając do przypomnienia sobie tej sceny: „Trzy Osoby Boskie spoglądają na całą powierzchnię i obszar całego świata pełnego ludzi. Widząc zaś, że wszyscy szli do piekła, postanawiają w swej wieczności, że druga Osoba Boska stanie się człowiekiem dla zbawienia rodzaju ludzkiego. I tak, gdy przyszła pełnia czasu, posyłają Anioła św. Gabriela do Pani naszej”(ĆD 102). Święty Ignacy prostym językiem przedstawia Boga, który z troską i miłością spogląda na ziemię.
Troska Boga wypływa przede wszystkim z prawdy objawionej w Biblii: „Bo śmierci Bóg nie uczynił i nie cieszy się z zagłady żyjących. Stworzył bowiem wszystko po to, aby było, i byty tego świata niosą zdrowie: nie ma w nich śmiercionośnego jadu” (Mdr 1,13–14). A jednak śmierć istnieje, istnieje piekło. Skąd wzięła się śmierć? Ona przyszła przez zawiść diabła (por. Mdr 2,24) i również jako owoc nieposłuszeństwa pierwszych rodziców – Adama i Ewy.
Bóg na widok ludzkiego nieszczęścia i groźby wiecznego potępienia ludzi nie mógł milczeć. Dlatego wybrał pokorną Dziewicę z Nazaretu – Maryję, posyłając do Niej Archanioła Gabriela z takim orędziem: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. (…) Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego okryje Cię cieniem. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym” (Łk 1,30–31.35). Pokorna Dziewica z wiarą przyjęła to orędzie i kiedy wypowiedziała swoje „fiat” – „niech mi się stanie według słowa twego” (Łk 1,28) – od razu począł się w Jej łonie Jezus Chrystus, Odwieczne Słowo Ojca, które było na początku, które jest Bogiem, a które w Niej stało się Ciałem i zamieszkało między nami (por. J 1,1.14).
Jezus narodził się w Betlejem w ubogim żłobie. Aniołowie zwiastowali Dobrą Nowinę pasterzom, a gwiazda na niebie pokazała Trzem Królom drogę do Króla i Pana całego wszechświata. Święty Jan ukazał natomiast gorzką prawdę, że Zbawiciel przyszedł do swoich, a swoi Go nie przyjęli (por. J 1,11). Przyszedł jako Światło, abyśmy mogli zobaczyć nasze grzechy (por. J 3,19–21), i jako Baranek Boży, który te grzechy wziął na swoje ciało na krzyżu, aby je unicestwić w swojej śmierci, ofiarowując nam przebaczenie i usprawiedliwienie w swoim zmartwychwstaniu (por. J 1,36). To jest rzeczywiście Dobra Nowina, fantastyczna nowina: nasze życie, mimo pomyłek i grzechów, ma głęboki sens i cel, do którego zmierzamy, a którym jest zjednoczenie z kochającym Ojcem.
W naszym rozważaniu o Wcieleniu chcę zatrzymać się nad jedną fundamentalną prawdą, która ukazuje sytuację ludzkości w każdym pokoleniu. Nie tylko współcześni Jezusowi nie przyjęli Go, nie uwierzyli w Niego, ale tak dzieje się i dzisiaj. Dlatego Jezus wybrał i posłał dwunastu Apostołów z misją: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszystkim narodom” (Mk 16,15). Posłał nie tylko ich, ale posyła i nas, byśmy na różne sposoby zaangażowali się w ewangelizację. Czas Bożego Narodzenia jest właśnie po to, byśmy zapytali siebie: Czy myślę o tych, którzy nie znają Chrystusa? Czy jestem zatroskany o ludzi, którzy być może nigdy nie słyszeli ani o Nim, ani o miłości Boga czy czekającym na nas Ojcu, który jest wypełnieniem ludzkich pragnień prawdziwej miłości?
Zadawanie sobie takich pytań uczy nas wrażliwości na sytuację całej ludzkości. Jako chrześcijanie jesteśmy powołani nie tylko do tego, byśmy sami doszli do błogosławionej mety, do nieba. Te święta są również po to, byśmy nie usnęli w błogim nastroju kolęd i pięknej rodzinnej atmosfery. To też jest ważne, ale ważne jest również to, byśmy w ten czas pomyśleli, pomodlili się za innych, którzy nie znają Jezusa. Módlmy się także za cały Kościół, aby był solą i światłem dla innych i nigdy nie stracił ducha gorliwości misyjnej. Pomyślmy też, jak sami moglibyśmy się w tę misję włączyć.
O. Henryk Dziadosz SJ