Ojcostwo wbrew wszelkim przeciwnościom
Gerard Karas SJ
Pewien mężczyzna w Lilongwe, stolicy Malawi, zwraca na siebie uwagę i wzbudza pochwały za to, co mężczyźni rzadko tu robią: idąc do pracy, niesie na plecach dziecko. Kenson Kapito (lat 44) ściąga na siebie ciekawe spojrzenia, kiedy udaje się do swojego miejsca pracy, gdzie jest zatrudniony jako kucharz domowy, niosąc na plecach swoją trzyletnią córeczkę, jak zazwyczaj czynią to kobiety. „Ludzie spoglądają na mnie i się dziwią, co mogło się stać z matką dziecka, że to ja noszę je codziennie do pracy” – mówi pan Kapito, mieszkaniec stolicy.
W Malawi, tak jak w wielu innych krajach afrykańskich, zwyczajny jest widok kobiety chodzącej z dzieckiem mocno przymocowanym materiałem (chitenge) do jej pleców. Niektórzy mężczyźni czynią podobnie z różnych przyczyn, na przykład niosąc dziecko do szpitala. Należy to jednak do rzadkości.
Pan Kapito mówi, że stracił żonę 12 lutego 2013 r. Po pogrzebie w wiosce zostawił dziecko z krewnymi zmarłej żony i wrócił do miasta. „Zanim wróciłem do Lilongwe, uzgodniliśmy, że dziecko, jak każe tradycja, zostanie z krewnymi mojej zmarłej żony” – informuje pan Kapito. Po miesiącu rodzina żony powiadomiła pana Kapito, że Anna, jego córka, jest chora. Udał się więc do wioski. „Kiedy przybyłem do wsi, zastałem dziecko w bardzo poważnym stanie. Niemowlę bardzo się zmieniło – opowiada pan Kapito. – Dziewczynka straciła na wadze i miała biegunkę”. Wtedy zdecydował wziąć dziecko do swej rodzinnej wioski i zostawić je na jakiś czas pod opieką swojej matki.
Po czterech dniach zabrał Annę z powrotem do wioski zmarłej żony, ale dziewczynka nie chciała tam zostać. Pragnęła być z nim w Lilongwe. „Nie chciałem jej stracić, więc przywiozłem ją z sobą do Lilongwe” – stwierdza Kapito. Mówi, że teraz on jest matką dziecka: „Robię wszystko, co czyni matka dla swego małego dziecka, włącznie z noszeniem Anny na plecach”.
Kapito bierze codziennie córkę do pracy, by zapewnić dziewczynce maksymalną opiekę. Dodaje: „Jestem bardzo wdzięczny memu pracodawcy, że pozwala mi zabierać dziecko do pracy. Kiedy pracuję, zostawiam Annę, żeby się sama bawiła. Czasami chce mi pomóc przy zamiataniu podwórka. Jest takim słodkim dzieckiem”.
Pan Kapito stał się „sensacyjnym” widokiem, ale kiedy idzie ulicami do lub z pracy, nie zwraca uwagi na ciekawskie spojrzenia. Uczucie, którym darzy swoją małą córeczkę, zdobyło mu uznanie ludzi, szczególnie kobiet z sąsiedztwa. Niektóre z nich są gotowe mu pomóc. „Ludzie się dziwią, kiedy mnie widzą niosącego dziecko na plecach jak kobieta. Ale chwalą mnie, mówiąc, że to bardzo rzadkie, by mężczyzna troszczył się o niemowlę tak jak ja” – wyznaje pan Kapito. Będąc pod wrażeniem zachowania pana Kapito, pewna kobieta przyniosła ubranie dla Anny i podarowała troskliwemu ojcu trochę mąki dla dziecka. Inni też pomogli w podobny sposób. „Oni wszyscy mówią, że większość mężczyzn w tej sytuacji zostawiłaby dziecko u krewnych – stwierdza. – Modlę się do Boga, by dał mi długie lata, abym mógł się nią opiekować”.
Dziecko było przy matce w dniu jej śmierci w szpitalu. Nie zdaje sobie jeszcze sprawy z odejścia matki i myśli, że mama wróci. „Anna mówi, że mama jest jeszcze w szpitalu, i często prosi mnie, żeby zadzwonić i dać jej znać, że wkrótce sprowadzimy ją do domu. To są chwile, które wyciskają mi łzy z oczu” – wyznaje pan Kapito.
* Opracowane na podstawie artykułu napisanego przez Gospel Mwalinda z Malawi News Agency, a opublikowanego w Malawi w gazecie „The Nation”, 5 IX 2013, s. 20.