LUDZKIE TRAGEDIE
Chciałbym podzielić się z Wami prawdziwą historią z Malawi w Afryce. To historia ponad 20-letniej studentki imieniem Tabita (imię zostało zmienione). Pochodzi ona z okolic Lilongwe, stolicy kraju. W wieku pięciu lat straciła ojca, który porzucił rodzinę i wyemigrował najprawdopodobniej do Niemiec, ale wszelki kontakt z nim się urwał. Tabita została więc sama ze swoją matką.
BEZ DOCHODÓW I ZATRUDNIENIA
Mama Tabity otworzyła mały sklepik, w którym sprzedawała odzież. Po jakimś czasie związała się z pewnym mężczyzną, który żył dostatnio i wspierał je finansowo. Dzięki temu Tabita mogła kontynuować edukację: najpierw w podstawówce i szkole średniej, a potem w wyższej szkole rolniczej. Mama Tabity miała nawet do dyspozycji samochód od swego narzeczonego.
Niestety sielanka ta nie trwała długo. Pewnego dnia w centrum miasta, gdzie znajdował się sklepik matki Tabity, wybuchł pożar. W pobliżu sklepu były drewniane stragany z różnymi towarami. Wszystko spłonęło, łącznie z odzieżą ze sklepu matki Tabity, a sam sklep uległ bardzo poważnemu zniszczeniu. Jakby tego było mało, okazało się, że mężczyzna, który wspomagał matkę i córkę, nie był wierny. Spotykał się jeszcze z inną kobietę, z którą miał dziecko. Wobec tego matka Tabity zerwała związek z tym człowiekiem.
Bez dochodów i zatrudnienia sytuacja Tabity i jej mamy okazała się tragiczna. Zostały po prostu wyrzucone na bruk… Nie były w stanie opłacić czynszu za zajmowane mieszkanie. Przeniosły się do mniejszego pomieszczenia, ale i ono nie zapewniało im bezpieczeństwa. Pomimo pomocy rodziny, także żyjącej w biedzie, nie mogły się utrzymać nawet w tym małym pokoiku.
Wydając swoje ostatnie pieniądze, kupiły kawałek gruntu, chcąc postawić na nim jakąś chatkę albo mały domek, by nie spać na ulicy. W tym samym czasie Tabita kończyła studia, ale szanse, by w obecnej sytuacji ekonomicznej i gospodarczej Malawi zdobyła zatrudnienie, są niewielkie. Do tego pandemia koronawirusa ogranicza możliwości zarobkowe wielu ludzi.
POMOC DLA TABITY I JEJ MAMY
Chociaż Tabita nie jest katoliczką, ale jest chrześcijanką, przez swoją koleżankę nawiązała kontakt ze mną. Szuka jakiegokolwiek wsparcia, by pomóc nie tylko sobie, ale też swojej matce. Można sobie wyobrazić, co przeżywa jej mama. Nie tylko nie może zapewnić przyszłości swej jedynej córce, którą bardzo kocha i o którą bardzo się troszczy, ale nie jest nawet w stanie zaopatrzyć ją w odpowiednią odzież czy zapewnić posiłków. Serce się kraje na ten widok!
Obawiam się, że mama Tabity może wpaść w depresję i wyrządzić sobie jakąś krzywdę albo i dziewczynę wysłać na ulicę, by „zarabiała”. Piszę o tym, ponieważ nie możemy dopuścić do tego, by matka była zmuszona wysyłać własną córkę na ulicę. Do tego nie może dojść.
Dlatego będę szukał możliwości jakiegoś uczciwego zatrudniania dla Tabity, a jeśli znajdą się fundusze, będę starał się wspomóc je w budowie skromnego domku, by miały gdzie zamieszkać. W tej chwili Tabita mieszka na stancji studenckiej, a jej matka znalazła tymczasowe schronienie u krewnych. Tabita jednak kończy studia w tym roku i też będzie musiała szukać sobie miejsca zamieszkania. Ufam, że nasze chrześcijańskie wychowanie, które uwrażliwia na ludzkie tragedie i zasady moralności, poruszy nasze serca i przyczyni się do rozwiązania problemu Tabity i jej matki w duchu Jezusa Chrystusa.
Polecam tę sprawę Waszym modlitwom i wsparciu naszej Matki Najświętszej, która była blisko ludzkich bolączek w Kanie Galilejskiej, ale jest z nami także dzisiaj, w XXI wieku.
O. Gerard Karas SJ