POCZĄTKI MISJI W CHINGOMBE
20 listopada ojciec superior Apoloniusz Kraupa z ojcem Janem Lazarewiczem opuszczają Katondwe i wędrują kilka dni na północny wschód w sprawie kupna farmy pod nową misję, stację Chingombe. 4 grudnia wrócili, a sprawa kupna farmy u sławnego Johna Harrisona Clarka została umówiona. Z końcem grudnia przyszedł do Kapoche, gdzie po bracie Rodenbücherze pozostał za towarzysza ojcu Kasprowi Moskoppowi, brat Jakub Longa, Słowak. Pracował on poprzednio 12 lat w Boromie. Pełnił obowiązki kapitana statku misyjnego na Zambezi. W rewolucyjnym rozproszeniu wrócił do Europy do Prowincji na Węgry, a następnie przybył z powrotem do naszej misji, zmarł w Kasisi.
2 maja 1914 roku przyszła do Katondwe z Kasisi wiadomość, że przybyli nasi misjonarze z Polski: ojciec Felicjan Czarliński, ojciec Stanisław Hankiewicz i brat Franciszek Pacek. Od połowy kwietnia przebywają gościną w Kasisi u ojca Torrenda, czekając na dalszą dyspozycję. 22 maja przychodzi do Katondwe jeszcze jeden pracownik z Boromy na Dolnej Zambezi, brat Jakub Stofner, Tyrolczyk.
19 maja ojciec superior Apoloniusz Kraupa, zabierając z sobą brata Pączkę i potrzebny na początek podręczny i najbardziej niezbędny ekwipunek, wędruje do Chingombe, a właściwie aby rozpocząć działalność misji w Chingombe. Nie ma zapisanej daty, kiedy przybyli na miejsce. Podróż jednak, tzw. później droga pionierów, musiała zabrać im około pięciu dni. Przyszli z nimi także z Katondwe, pochodzący z Boromy, dwaj katolicy. Byli nimi niejaki Miguel i Mikolas, kucharz. Ich zadaniem miała być nie tylko pomoc na misji, ale także wskazywanie otoczeniu, zupełnie jeszcze pogańskiemu, chrześcijańskich praktyk i przykładu.
Znamy pierwotne pionierskie położenie Chingombe na wąskim, spadzisto płaskim wzgórku, w pobliżu górskich szczytów, niemal w ich cieniu, spośród których na dolinę wypływa strumień zwany Chingombe, czysty strumień wody. Tam ojciec superior Kraupa osadza brata Pączkę częściowo w pozostałych chatach po pierwotnym właścicielu, częściowo szybko skleconych, a sam udaje się do Broken Hill dokonać definitywnego kupna farmy. Następnie udaje się do Kasisi. (Kasisi z powstaniem naszej misji nad Luangwą zostaje wyłączone od misji Południowej Rodezji, a włączone do naszej). Ojciec Kraupa przejmuje je pod swoje przełożeństwo. Dokonuje wizytacji. Głównie jednak, by tam nowych misjonarzy z sobą zabrać i nimi obsadzić nowo powstające Chingombe.
MISJA BRATA PĄCZKI
Zadaniem brata Wojciecha Pączki, pozostałego na miejscu, było przygotować tymczasowe mieszkania, chaty dla nowych misjonarzy, a zarazem stworzyć jakąś spiżarnię i żywnościowe zapasy. Toteż brat Pączka skupuje od krajowców miejscowych ryż, mapire (proso), tartą mąkę i inne miejscowe płody ziemi. Kupił nawet chudego wieprza, zabił i uwędził, by nowi misjonarze mieli się czym pożywić.
Ojciec Kraupa odchodząc zostawił bratu Pączce Najświętszy Sakrament w namiocie w naprędce skleconej kapliczce. Nie trzeba wiele dodawać, z jakim pietyzmem pobożny brat Pączka stroił ubogi ołtarzyk Boskiego Mieszkańca na tym pustkowiu, liśćmi palm i tymi liliami polnymi, co codziennie świeże zakwitały w dolinie u podnóża pagórka nad brzegami Chingombe. A ile chwil wolnych spędzał tutaj zarazem na kornej samotnej modlitwie. Jak wiadomo, brat Pączka był bardzo gorliwym misjonarzem. Więc tu i ówdzie w obcowaniu z krajowcami rzucał już pierwsze ziarna przykładem i słowem prawd Bożych. Nawet przyjął już sześciu chłopaków Afrykańczyków na przyszłych „Arapazów”. W ogóle nowa misja w tej dalekiej, odciętej od wszelkiego świata, w głuszy kniei i puszczy, wśród gór, rzek i lasów brała swój początek.
27 czerwca, w sobotę przed południem, nowi misjonarze – ojciec Felicjan Czarliński, ojciec Stanisław Hankiewicz, brat Franciszek Pacek – z ojcem superiorem Apoloniuszem Kraupą przybyli do Chingombe. Po przybyciu do mety na wzgórku przed frontem chatek brata Pączki udali się zaraz wprost do kapliczki zwanej „Domek na boku”, a w niej na głos odmówili Te Deum dziękczynne za szczęśliwe przybycie na misje. W takich okolicznościach zaczęła się misja Chingombe.
Ojciec superior Kraupa zabawił na miejscu jeszcze parę dni. Ostatniego wieczora dla naszej obsady wygłosił okolicznościową egzortę, a 1 lipca wyruszył z powrotem do Katondwe. Ale brat Pączka pozostawał w Chingombe dla uprawy roli i ogrodów. Ojca superiora Kraupę nasi odprowadzili aż do rzeki Lukasashi i tam bardzo serdecznie pożegnali. Po drodze jeszcze z wioski przyprowadzili dwóch chłopców do tych sześciu, których przyjął brat Pączka i z tymi zaraz na misji ojciec Władysław Hankiewicz rozpoczął nauczanie. (W dalszym ciągu „Arapazów” miało być 25). I tak po trudnym zapoczątkowaniu misjonarskiego życia na pionierskim wzgórku w Chingombe nastąpiła potrzeba zbudowania misjonarskiego kościółka. Obecna kapliczka była niewystarczająca i tymczasowa.
Za inicjatywą i natchnieniem brata Pączki ojciec Hankiewicz z „Arapazami”, w czym pomagał brat Pacek, w znoju słońca po całym wzgórku i jego stokach, w pobocznych jarach rozpoczęli zbieranie kamieni, wynoszenie na wzgórek, na jego wąską płaszczyznę, gdzie następnie brat Pączka projektował i budował z kamieni zlepionych gliną w stylu groty kościółek długi na 21 stóp (6,4 m), szeroki na 12 stóp (ok. 3,66 m), a osobne na 5 stóp (1,52 m) długie i szerokie nisze. Ten pionierski kościółek leśną trawą kryty, w projekcie tymczasowy tylko, przetrwał osiem czy nawet dziesięć lat wojennego i powojennego pionierskiego okresu, z którego jakby na pamiątkę pozostały jeszcze do dziś porosłe krzewami ruiny.
Po powrocie ojciec superior Kraupa przysyła zaraz do Chingombe jednego katechistę imieniem Albino, pochodzącego z Boromy. Miesiąc później znowu ojciec Kraupa odwiedza nowo powstałe Chingombe…
PROBLEMY WOJENNEJ ZAWIERUCHY
Czytaj dalej …