AFRYKAŃSKIE PROBLEMY
Często nie ma radości bez boleści. Tej samej nocy w Wigilię do zagrody kóz wdziera się lampart i zabija 12 owiec dużych, prócz tego wiele małych. Dwa dni później znowu lampart w zagrodzeniu, zabija tym razem 24 owce i świnie. Ostatecznie następnej nocy łapie się w żelaza i zostaje zastrzelony. Przy tym nie można jeszcze raz pominąć tego, że Katondwe w ówczesnych czasach była to prawdziwa pierwotna Afryka, gorąca dżungla pełna drapieżnej fauny, lwów, lampartów, całe stada babunów (pawianów), tj. dzikiej bardzo szkodliwej gadziny, jak powtarzał pan Frantisek Bružek, której „Miliony”, bez przerwy jak nieustanna zmora, zwłaszcza lwy, krążyły. Dosłownie żadna chwila nie była pewna, by gdziekolwiek się z nimi nie spotkać. Wyrządzały przede wszystkim wielkie szkody w dobytku, w ogrodach i na polach i jak lwy często zagrażały życiu ludzkiemu. Dzisiaj już mniej, bo zostały przytępione, ale wówczas były wielkie ilości jadowitych olbrzymich węży, zwłaszcza nad rzekami w gąszczach.
Zaraz na początku 1917 roku, w lutym, ojciec Władysław Bulsiewicz poświęca gdzieś nową szkołę, a prócz tego katechizuje starszych mężczyzn. Następnie w Katondwe zachodzą pewne zmiany personalne.
Z Chingombe, ze względu na zdrowie, zostaje przeniesiony do Katondwe brat Wojciech Pączka, na jego miejsce idzie z Kapoche brat Jakub Longa. W Kapoche ojciec Kasper Moskopp zostaje sam.
6 kwietnia, w Wielki Piątek, nad Luangwą obiega wieść, co było faktem, że na portugalskiej stronie rebelia Afrykańczyków przeciw Portugalczykom. Administrator z Lumbo (wybrzeże Mozambiku) uszedł
i schronił się do Feiry. Inny jakiś Portugalczyk schronił się do Katondwe. Dalej, że wiele z portugalskiej strony ludności ucieka, przechodząc na stronę angielską. Co więcej, że czarni rebelianci w Miruru sprofanowali i zdemolowali kościół. I tym podobne.
11 czerwca wieczorem prawie nagle umiera brat Augustyn Żurek w Katondwe, pierwszy z misjonarzy w naszej misji. W sierpniu zawsze aktywny ojciec Jan Lazarewicz poświęca i otwiera dwie nowo wybudowane szkoły w Mwavi i Chirive. Pewna z notatek mówi, że w 1917 roku w Katondwe liczba dzieci szkolnych wynosi 372. W internacie „Arapazów” 23 chłopców. Na nabożeństwa gromadzi się, zapewne tylko na większe święta, po 500 osób.
Bardzo uroczyście w tym roku wypada i jest obchodzona uroczystość, zapewne pamięć i tradycja Miruru, św. Piotra Klawera. Wiele spowiedzi i Komunii św. Dalej notatki kronik mówią – plaga lwów grasuje w Katondwe i okolicy. Wielkie szkody w dobytku.
W początkach listopada bardzo ciężko choruje na tyfus ojciec superior Apoloniusz Kraupa. Z przyjściem do zdrowia zabiera mu to dwa miesiące prawie.
Odnośnie do Kapoche na razie nie jesteśmy w posiadaniu dostatecznych materiałów do jego pierwotnych dziejów. Zapewne bardzo szczegółowy diariusz, główne źródło dziejów z tych lat ojca Kaspra Moskoppa, gdzieś zaginął. Na razie mamy tylko skromne rozbieżne wzmianki, tu i ówdzie notatki, ustne podania i opowiadania pierwotnych misjonarzy, które jeszcze tu i ówdzie błąkają się w pamięci do dziejów Kapoche pierwszego pionierskiego okresu.
W każdym razie, jak w Katondwe, tak i w Kapoche ojciec Moskopp w miarę zasobów i sił rozwija pracę misjonarską. Stacja Kakaro jeszcze w 1914 roku została opuszczona, z chwilą opuszczenia misji przez ojca Juliana Merleau. Lecz zaraz powstała tam większych rozmiarów szkoła pod dyrektywą ojca Moskoppa z Kapoche. Zapewne ojciec Moskopp prócz Kakaro i zapewne szkółki na samej misji prowadzi jeszcze inne szkółki w rejonie, podobno jest ich pięć. A jedna z notatek mówi, że do szkół uczęszcza 80 dzieci.
Na święta Bożego Narodzenia w Kapoche zgromadziło się 250 wiernych. Pod tym jednak jest wzmianka, jakby z pewnym wyrzutem, że przyszli raczej, by dostać coś, jakieś podarunki, ubranie, jedzenie, aniżeli z pobudek wiary. Dalej, że starsi rodzice poganie nie pozwalają dzieciom chodzić do szkoły tak całkiem za darmo… Zapewne jednak nastąpiła poprawa, gdyż rok później zapiski mówią, że do szkółek uczęszcza w regionie misyjnym Kapoche 225 dzieci.
W roku 1917 w Kapoche zostaje przy pomocy brata Leona Kodrzyńskiego i z pewnym udziałem brata Jakuba Stofnera wybudowany i wykończony komplet kapoczeński – obecny piętrowy dom i inny pomniejszy komplet budynków ujętych w czworobok.
Br. Jozef Boroń SJ
KRÓTKI RYS HISTORII JEZUICKICH MISJI W ZAMBII, CZĘŚĆ V
NIEKORZYSTNE WPŁYWY
Czytaj dalej …