Ciekawostki misyjne 2
Zaraźliwy przykład
Podczas mojej posługi duszpasterza akademickiego na uczelniach Lilongwe, stolicy Malawi, spotykam się z młodzieżą, której rodziny nie są w stanie opłacić ich nauki czy nawet egzaminów. Jeden z naszych zaangażowanych katolików opowiadał mi o swojej krytycznej sytuacji. Właśnie kończy studia, został mu już tylko jeden semestr w Wyższej Szkole Rolniczej. Niestety nie może opłacić egzaminów końcowych. Rodzina próbowała pożyczyć dla niego pieniądze, gdzie się tylko dało, ale bezskutecznie. Chłopak potrzebował 150 000 kwacha malawijskich. To spora suma – ponad 200 dolarów amerykańskich.
Prosił mnie o pomoc i wsparcie. Niestety nie byłem w stanie przekazać mu całej kwoty, ale zadeklarowałem, że zdobędę dla niego 50 000 kwacha, czyli jedną trzecią potrzebnej sumy. Wkrótce zdziwiłem się, bo Sergio gorąco mi dziękował za ofiarowaną pomoc. Co się okazało? Kiedy powiedział innym, że pewien kapłan obiecał, iż pokryje część kosztów, szybko znalazły się inne osoby, które zapewniły mu resztę i tak wspomogli go finansowo. Chłopak więc mógł spokojnie zdawać egzaminy i zdobyć dyplom.
Czasem mały gest, niewielka pomoc wyzwala podobną reakcję u innych, którzy również są gotowi wspomóc ludzi w potrzebie. Wystarczy dobry przykład i zachęta.
Podobnie ma się sprawa z autostopem. Nieraz auta mijają nas i nikt się nie zatrzymuje. Wystarczy jednak, że jeden samochód się zatrzyma, by zabrać pasażera, a wkrótce inni kierowcy również gotowi są do pomocy. Dobry przykład może być zaraźliwy…
Miłość okazana czynem
W Afryce często spotykam młodych ludzi, którzy czują się opuszczeni i zdani na siebie. W pewnej rodzinie ojciec zostawił żonę z małym dzieckiem i wyemigrował do Europy. Osiadł w Niemczech i całkowicie zapomniał o swoich najbliższych. Ślad po nim zaginął i rodzina darmo czekała na jego wsparcie i pomoc. Matka musiała sama znaleźć jakieś zajęcie, by utrzymać siebie i córeczkę. Nic innego jej nie pozostało.
Kobieta próbuje prowadzić sklep z używaną odzieżą, tzw. Salaula. Problem polega jednak na tym, że w podobny sposób próbuje zarobić wiele kobiet, więc ich utarg jest minimalny. Mimo przeciwności i trudnej sytuacji dziewczyna ta ukończyła szkołę średnią i obecnie studiuje. Na studiach wydatki są jednak nieporównywalnie wyższe. Tabita studiuje publiczną opiekę zdrowotną. Chce pomagać ludziom, by żyli zdrowo. Próbujemy jej pomagać na tyle, na ile nas stać, by ukończyła naukę i zrealizowała swoje marzenia w Afryce. Ale nie jest to łatwe…Potrzebujemy sponsorów.
Misjonarze mogą zachęcać, ale nasze zasoby finansowe są bardzo ograniczone. Wszak naszym zadaniem jest głosić Ewangelię Chrystusa, a nie „obsługiwać stoły” (por. Dz 6,2). Nie możemy jednak ograniczać się tylko do mówienia, bez okazywania konkretnej pomocy osobom w potrzebie. To byłaby hipokryzja. Z tym napięciem jako misjonarze, zwłaszcza w krajach Trzeciego Świata, musimy się zmagać na co dzień. Nie rozwiążemy wszystkich problemów, ale ważne jest świadectwo miłości okazanej czynem, a nie tylko słowem.
Dlatego chciałbym zaprosić osoby, które pragnęłyby włączyć się w dzieło misyjne Kościoła, do wspierania naszych prac przez modlitwę, doraźną pomoc finansową czy po prostu poprzez korespondencję. W tym konkretnym przypadku Tabity mogłaby to być forma zbiorowej „Adopcji Studenta”…
Czy ma ktoś nowy pomysł?
Czasem przeżywamy frustracje. Chcemy głosić Ewangelię, czynić życie tych biednych ludzi lepszym, bardziej godnym człowieka i dziecka Bożego. Ale natrafiamy na trudności, nieraz nie do pokonania. Tylko moc Boża może to zmienić.
Malawi jest jednym z najbiedniejszych krajów na naszej planecie. Panuje tu ogromne bezrobocie i kulturalne zacofanie. Oczywiście ludzie próbują poprawić swój los i chwytają się różnych zajęć, ale nie jest to zbyt skuteczne. Otóż wiele osób wykazuje inicjatywę i uprawia warzywa. Problem polega na tym, że w sezonie wszyscy uprawiają te same warzywa, np. pomidory, cebulę czy kapustę. Rynek jest zasypany tymi produktami i łatwo sobie wyobrazić, że ceny będą bardzo niskie ze względu na konkurencję i sprzedawcy z trudem osiągną jakieś zyski, a muszą przecież wyżywić rodzinę, dzieci, opłacić szkołę itd.
Jakoś nie przychodzi ludziom do głowy, żeby założyć szklarnię czy hodować warzywa pod folią i osiągać wyższe ceny i lepsze zyski, kiedy produkt jest sprzedawany poza sezonem.
Wiele produktów sprowdzanych jest z południowej Afryki. W Malawi kupujemy jabłka, pomarańcze wyprodukowane w RPA. Tylko banany, mandarynki, ananasy i arbuzy uprawiane są lokalnie. Poza tym Malawi jest producentem tytoniu, kawy, herbaty, trzciny cukrowej czy orzeszków ziemnych, tyle tylko, że te produkty uprawiane są też w sąsiednich krajach jak Zambia, Kenia, Tanzania. Konkurencja jest zacięta. I niestety Malawi nie zawsze wygrywa.
A „gdzie te chłopy…”
Sytuacja kobiet w Afryce jest bardzo trudna. Ostatnio widziałem na misji kobietę, która kosiła trawę maszyną, a mężczyzna w sile wieku siedział i obserwował jej pracę… Kobiety muszą robić praktycznie wszystko: gotować, sprzątać, prać, pracować w polu, opiekować się dziećmi, chodzić po wodę. Mężczyźni natomiast siedzą sobie i nic nie robią albo obserwują i dyskutują na swoje tematy. Minie jeszcze sporo czasu, zanim się zmieni mentalność ludności. Głoszenie Ewangelii wyczula ludzi na pozycję kobiety w społeczeństwie. Ale potrzeba jeszcze dużo modlitwy i nauki, by nastąpiła zmiana.
O nas Adopcja serca Patronat misyjny Intencje
Gerard Karas SJ