Wyprawa do Chunga
Jakub Maria Rostworowski SJ
Z 35 stacji misyjnych naszej rozległej parafii najwięcej emocji, trochę strachu i niezapomnianych przeżyć dostarcza Chunga. Odwiedzamy tam małe osiedle dla straży parku narodowego, który jest rezerwatem wszelkiego rodzaju afrykańskich zwierząt. By dojechać do skupiska zwierząt w pobliżu wielkiej rzeki Kafue trzeba pokonać około 80 km. Jest to jakby pas ochronny, gdzie nie wolno osiedlać się ludziom. Po pokonaniu tego odcinka, już przy drodze, pojawiają się antylopy, zebry, dzikie świnie i od czasu do czasu całe rodziny słoni. Parę razy, kiedy słonie przechodziły drogę, musiałem zatrzymać samochód i odczekać. Są agresywne. Mogą przewrócić auto i wyrządzić krzywdę pasażerom. Bardzo niebezpieczne jest też fotografowanie słonia z bliska, z użyciem flesza, bo on myśli, że to światło może go zabić. Tak zdarzyło się jednej białej turystce, gdy nieostrożnie zbliżyła się do słonia robiąc zdjęcia. Trąbą uniósł ją w górę, uderzył o ziemie i stratował przednimi nogami. Ten wypadek spowodował, że słoń został zastrzelony. W jego ciele znaleziono ok. 50 kul. Potwierdza to, że jak się strzela do słonia to kule wchodzą w jego ciało jak w poduszkę. Słonia można zabić jedynie trafiając w serce, lub w mózg.
Na miejscu w Chunga jest skupisko około 200 ludzi, ze szkołą podstawową i internatem. Wszędzie można spotkać małpy, bardzo blisko domów przechodzą antylopy i dzikie świnie, szukające odpadków jedzenia. Od czasu do czasu blisko zabudowań majestatycznie kroczy słoń.
Mszę św. w Chunga odprawiam w klasie miejscowej szkoły, gdzie też modlą się ludzie z innych Kościołów. Ostatnim razem wydarzył się można powiedzieć cud, bo na Msze św. przyszli także protestanci i zielonoświątkowcy. Było nas wszystkich ponad 100 osób. Czułem, jak ludzie potrzebują kapłana i jak wszyscy tęsknią za sakramentami. Tym razem jak spowiadałem, dosłownie dwa metry od mojego miejsca, przeleciała duża grupa afrykańskich dzików. Później skomentował to katechista, tłumacząc, że chciały się wyspowiadać. Ja natomiast żartuję, że w Chunga do Mszy św. służą mi słonie. W Chunga zawsze doświadczam potęgi i mocy Bożego stworzenia. Na każdym miejscu coś się rusza i ucieka, ale nie za daleko, bo zaraz ciekawie się przygląda. Zwierzęta są tutaj ufne, bo nikt do nich nie strzela. Ta harmonia świata przyrody i piękna zawsze zostawiają mi niezapomniane przeżycia. Dzielę się tym, bo jest to jedna z największych nagród za moją pracę misyjną w Zambii.
Szczęść Boże!
Mumbwa, 3.11.2009 r.