FRANCISZEK WODA SJ – MISJONARZ W ZAMBII – WSPOMNIENIE
DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ
Franciszek Woda urodził się 28 lutego 1926 roku w Mokrzyskach, w Małopolsce, jako najstarszy z trzech synów Franciszka Wody i Salomei z domu Filipowskiej. Szkołę podstawową ukończył w rodzinnej miejscowości. Naukę kontynuował w gimnazjum w pobliskim Brzesku. Kiedy w 1939 roku Niemcy napadły na Polskę, okupant zamknął polskie szkoły ponadpodstawowe i uczelnie wyższe, edukacja Franciszka została więc przerwana. Na początku 1943 roku do rodzinnego domu Franciszka przyszło zawiadomienie, że został on wyznaczony na przymusowe roboty w Niemczech. Trafił do pracy w gospodarstwie rolnym w Niederbachem niedaleko Bonn.
Niełatwo było żyć młodemu Franciszkowi z dala od rodziny, miał jednak duże szczęście, ponieważ pracował na niemieckiej farmie, której właścicielami było dobre, katolickie małżeństwo w średnim wieku: Elizabeth i Klemens Geodelsowie. Gospodarze traktowali go jak członka rodziny. Zapraszali go na przykład do posiłku przy jednym stole, co w III Rzeszy było zakazane. Gdy więc gestapo dowiedziało się o tym, pod groźbą kary zakazało rodzinie Geodelsów spożywania posiłków razem z Franciszkiem w tym samym pomieszczeniu. Gospodarz znalazł jednak rozwiązanie. Zrobił dla Franciszka niewielki stolik, który postawił w progu jadalni, tak aby podporządkować się nakazowi gestapo, a jednocześnie zachować możliwość wspólnego spożywania posiłków i rozmowy z Franciszkiem.
Franciszek był wdzięczny rodzinie Geodelsów przez całe życie. Dzięki nim w swoim życiu namacalnie doświadczył Bożej Opatrzności.
POWOŁANIE
Po wojnie, w 1948 roku, Franciszek ukończył szkołę średnią i zdał maturę w Lippstadt, w Niemczech, pod nadzorem Organizacji Narodów Zjednoczonych. Już wcześniej, jeszcze w Polsce, myślał o powołaniu zakonnym. Fascynowali go franciszkanie, z którymi się zetknął poprzez wydawane przez nich publikacje. W Hanowerze spotkał jednak kapłana, który poznał go z kilkoma jezuitami. Franciszek był nimi zachwycony i to wpłynęło na jego późniejszą decyzję o wstąpieniu do Towarzystwa Jezusowego. Swoją decyzję podjął w porozumieniu z rodziną, z którą był w kontakcie przez Czerwony Krzyż. Za granicą miął możliwość studiowania, nie wrócił więc do komunistycznej po wojnie Polski, a rodzina wsparła go w jego wyborze.
Napisał więc podanie o przyjęcie do jezuitów, które zostało pozytywnie rozpatrzone w Rzymie, gdzie w 1950 roku, w Galloro, rozpoczął nowicjat dla Prowincji Polski Południowej. Po nowicjacie zaczął studia filozoficzne na Uniwersytecie Gregoriańskim, które ukończył w 1955 roku.
DROGA POWOŁANIA MISYJNEGO
Po ukończeniu filozofii został wysłany na magisterkę (2-3-letnią praktykę w okresie formacji jezuity) do Lusaki, polskiej misji w Rodezji Północnej (dzisiejszej Zambii). Jego głównym zadaniem był wówczas nadzór nad ogrodami jezuickimi w Katondwe. Tam też nauczy się miejscowego języka chinyanja (język z rodziny bantu, używany w Malawi, Zambii i Mozambiku).
Kolejnym etapem formacji Franciszka była praktyka pedagogiczna. Przełożeni zakonni wysłali go do pracy w szkole podstawowej dla chłopców w Kasisi, gdzie uczył matematyki i wprowadzenia do przedmiotów ścisłych.
W 1957 roku wyjechał z Zambii do Dublinu, gdzie na tamtejszym University College Dublin (UCD) studiował fizykę. Po uzyskaniu w 1960 roku stopnia bakałarza nauk ścisłych (Bachelor of Science; BSc) kontynuował studia, które ukończył zdobyciem stopnia magistra (Master of Science). Jednocześnie uczył w dublińskim Belvedere College (to szkoła podstawowa i średnia założona i prowadzona przez jezuitów).
W latach 1962-1966 studiował teologię. 29 lipca 1965 roku, w kaplicy w Milltown Park, z rąk arcybiskupa Dublina Johna Charlesa McQuaida, Franciszek przyjął święcenia kapłańskie. Podczas swego pobytu w Irlandii przyjął również obywatelstwo tego kraju.
Po czwartym roku teologii wrócił na misje do Lusaki w – od niedawna – niepodległej Zambii. Przez dwa lata pracował jako duszpasterz w Karenda, Mumbwa i Chelston. W 1968 roku został przydzielony do Niższego Seminarium w Mpima, w Kabwe jako nauczyciel przedmiotów ścisłych. Tu rozpoczął swoją długą i owocną pracę jako nauczyciel, głównie matematyki, fizyki i chemii.
NAUCZYCIEL I WYCHOWAWCA
Gdy w 1974 roku Niższe Seminarium Duchowne w Mpima zostało zamknięte, a w jego miejsce utworzono Wyższe Seminarium Duchowne, Franciszek został przeniesiony do pracy w Liceum im. św. Piotra Kanizego (Canisius Secondary School) w Chikuni. Tu 5 listopada 1977 roku złożył śluby wieczyste. W ciągu 25 lat pracy w Liceum Kanizego uczył fizyki, początkowo uczniów starszych klas. W latach 1988-2000 pełnił również funkcję ekonoma szkoły, przyczyniając się do skomputeryzowania systemu księgowości w placówce.
W 2002 roku został przeniesiony do Niższego Seminarium im. Mukasa w Choma, ponownie pokazując, jak świetnym jest nauczycielem fizyki. Pozostał tam do 2009 roku, kiedy szkoła została przejęta przez diecezję. W 2010 roku Franciszek wrócił do Liceum im. św. Piotra Kanizego i kontynuował nauczanie fizyki aż do 2013 roku, kiedy w wieku 87 lat przeszedł na emeryturę.
W ciągu tych lat trzy razy wyjeżdżał do Dublina na nieco dłuższy urlop, by podreperować zdrowie lub nieco wypocząć. Kiedy w 2014 roku wrócił do Zambii, został wysłany do Chula House. To dom zakonny jezuitów w Lusace (obok domu nowicjackiego), przeznaczony dla zakonników chorych i w podeszłym wieku. Tam w archiwach prowincji Franciszek tłumaczył polskie dokumenty na język angielski oraz modlił się za Kościół i Towarzystwo Jezusowe. Zmarł nagle 19 grudnia 2016 roku podczas przygotowywania się do porannej Mszy św.
MODLITWA I PRACOWITOŚĆ
Wśród licznych zalet Franciszka wyróżniają się modlitwa i pracowitość. Franciszek był człowiekiem modlitwy. Przez całe swoje życie apostolskie każdego dnia odprawiał Mszę św., odmawiał brewiarz i znajdował czas na modlitwę osobistą. Tak było też w jego ostatnich dniach w Chula House. Codzienna Eucharystia, modlitwa o powołania, w intencjach Apostolstwa Modlitwy, o wytrwałość w powołaniu, za Zambię.
W Chula House często można było go zobaczyć z brewiarzem na kolanach. Kiedyś jeden z nowicjuszy spotkał go siedzącego z brewiarzem na korytarzu domu nowicjackiego z lekko pochyloną i kiwającą się głową. Nowicjusz zasugerował mu, by wrócił do swojego pokoju i trochę odpoczął. Franciszek odpowiedział: „Mwana [chłopcze], nie przeszkadzaj mi! Ja modlę się za Kościół i Towarzystwo Jezusowe!”.
Był jezuitą, który odnajdywał Boga we wszystkich rzeczach. Wszystko go interesowało. W Liceum Kanizego zainstalował teleskopy, by można było obserwować niebo. Zbierał nasiona i sadzonki różnych roślin, wysiewał je, sadził i pielęgnował. Jedynymi programami oglądanymi przez niego w telewizji były informacje i National Geographic. Był oddany nauce, zwłaszcza fizyce. Interesował się elektroniką i komputerami. Stale szukał w Internecie ciekawych materiałów. Pytany, co pobiera, odpowiadał, że znalazł świetną serię na YouTube z kosmologii lub o cząstkach elementarnych albo coś o Trójcy Świętej.
Kochał przyrodę i naukę. Swoimi pasjami chciał zarazić innych. Dla swoich uczniów był wymagający, ale dzięki temu w swoich klasach osiągał bardzo dobre wyniki. Duża liczba wpisów kondolencyjnych, jakie w mediach społecznościowych zamieścili byli uczniowie ojca Franciszka, gdy dowiedzieli się o jego śmierci, świadczy o tym, że miał wśród uczniów autorytet i był przez nich lubiany.
DETERMINACJA I WYTRWAŁOŚĆ
Kolejnymi cechami, które charakteryzowały Franciszka, były determinacja i wytrwałość. Pójście za powołaniem, które poprowadziło go z Niemiec do Rzymu, a z Rzymu do Zambii, wymagało nie tylko zaufania i powierzenia się Bogu, ale także zdeterminowanej odpowiedzi na Boże wezwanie. Był wytrwały nie tylko w wielkich sprawach. Kiedy pracował w Mpima, a później w Liceum św. Piotra Kanizego, postawił tam wysokie bambusowe słupy, na szczycie których umieścił anteny telewizyjne. Niestety, kilka razy słupy przewracały się, a anteny ulegały zniszczeniu. Ojciec Franciszek nie poddawał się jednak i za którymś razem w końcu mu się udało: Mpima i Kanizy miały telewizję wcześniej niż inne instytucje na tym terenie.
W Chula House jego sadzonki róż wypuszczały liście, ale ostatecznie usychały. Franciszek ciągle jednak zaczynał od nowa… Będąc na emeryturze, chciał nadal uczyć w szkole lub przynajmniej udzielać korepetycji. Nie chciał iść do infirmerii, choć miał prawie dziewięćdziesiąt lat. Później jednak przyznał, że prowincjał dokonał dobrego dla niego wyboru, wysyłając go właśnie do Chula House.
Oczywiście ujemną stroną determinacji jest upór. Franciszek bywał bardzo uparty, gdy uważał, że ma rację. Miał też tendencję do samodzielnego leczenia się, niezależnie od tego, co zalecał mu lekarz. Nieraz chciał wykonywać rzeczy, których ze względu na wiek nie był już w stanie robić. Jednak determinacja, upór i wytrwałość pomogły mu żyć szczęśliwie przez dziewięćdziesiąt lat, czasem nawet w bardzo trudnych sytuacjach.
NIECH BÓG CIĘ BŁOGOSŁAWI, FRANCISZKU…
Franciszek miał wiele charakterystycznych wyrażeń, którymi często zwracał się do ludzi: „Dzień dobry! Witamy w nowym dniu”, „Mama mia! Co to za zwierz, którego mi podajesz?”, „Serdecznie zapraszamy na tę wspaniałą okazję”. Często też żegnał się słowami: „Niech cię Bóg błogosławi i mnie też”.
Niech Bóg błogosławi też Ciebie, Franciszku. Odpoczywaj w pokoju!
O. Jim McGloin SJ
Zobacz także wywiad z Franciszkiem Wodą SJ na stronie:
‹http://www.zycie-duchowe.pl/art-260.na-przymusowych-robotach-w-niemczech.htm›