PROJEKT RATOWANIA CENTRUM FZ
Tadeusz Kasperczyk SJ
Początki i cele Centrum
Pomysł utworzenia Centrum Formacji Zawodowej w Bevalala zrodził się przede wszystkim z potrzeby, jaka pojawiła się na początku lat 60. ubiegłego stulecia, niedługo po uzyskaniu przez Madagaskar niepodległości. Pod koniec lat 50. zakupiono kilka hektarów na obrzeżach miasta Tananarivo, gdzie młodzież ucząca się w Kolegium pw. św. Michała i mieszkająca w przyszkolnym internacie mogła spędzać kilkanaście godzin tygodniowo (w soboty i niedziele) poza miastem. To była dla nich okazja do wypoczynku, ale też do poznania tajników uprawy ziemi i hodowli. Dzięki pracy w tam sami zapewniali sobie wyżywienie w czasie cotygodniowego wypoczynku. Prócz ryżowisk i poletek uprawnych z czasem na terenie gospodarstwa pojawiły się drzewa owocowe. Niektóre posadzone w tamtych latach owocują do dziś.
Szybki przyrost ludności połączony z niewielkim rozwojem przemysłu zmuszał ludność do szukania różnych sposobów utrzymania. Rolnictwo stało się drogą najbardziej przystępną dla wszystkich, szczególnie w przypadku ludności wiejskiej. Małe gospodarstwo, jakie powstało na obrzeżach Tananarivo, budziło u Malgaszów chęć naśladowania i zdobywania umiejętności uprawy ziemi. Dlatego na prośby okolicznych mieszkańców zorganizowano roczny kurs uprawy roli i hodowli zwierząt. Dla młodych ludzi było to o tyle interesujące, że pobyt w gospodarstwie szkoleniowym nie kosztował ich wiele, a wyżywić musieli się płodami ziemi, które sami wyhodowali. Wielu młodych po ukończeniu kursu wracało do swoich wiosek i tam wykazywali się znajomością sztuki uprawy i hodowli. Byli jednak i tacy, którzy chcieli dowiedzieć się jeszcze więcej, by później, często pracując z misjonarzami, móc uświadamiać swoich rodaków.
Trudności Centrum
Postacią, która w sposób szczególny zasłużyła się dla rozwoju uprawy ryżu, był francuski jezuita ojciec Henri De Laulanié. Dzieki jego odkryciu wydajność produkcji ryżu wzrosła do 11-12 ton z hektara, podczas gdy w przypadku tradycyjnej metody wynosi ona tylko 2 tony z hektara. Metoda ojca De Laulanié znana jest w wielu krajach Afryki i Azji, na Madagaskarze natomiast nie jest popularna. Dlaczego? Ponieważ Malgasze przywiązani są do pewnych tradycji, także tych, które nie są najzdrowsze. Młodzi ludzie, nawet jeśli czegoś się nauczą, coś poznają, nie zawsze mogą zmienić choćby jeden starodawny zwyczajach. Bywa, że staje się to niemożliwe ze względu na autorytet głowy rodziny. Dlatego kraj stoi w miejscu, by nie powiedzieć, że się cofa.
Centrum Formacji jest obecnie „wchłonięte” przez rozrastającą się stolicę kraju Antananarivo. Na mapie widać dokładnie otaczające je rozbudowujące się osiedla i wioski. Być może za kilka lat trzeba będzie zrezygnować z działalności fermy w takim rozmiarze jak dziś, a przynajmniej ograniczyć ją. Przewidział to ojciec Elio, włoski jezuita, który zakupił teren oddalony od stolicy o 200 km. Powstała tam podobna ferma, będąca filią Bevalala. Najpierw otwarto tam roczny kurs przysposobienia rolniczego, a trzy lata temu liceum rolnicze. Niestety po ponad 30 latach pracy w Centrum ojciec Elio otrzymał inne wyzwanie, a fermę powierzono mało przygotowanej ekipie miejscowych jezuitów. Filia Centrum w Tsitoanomandidy funkcjonowała bardzo dobrze i znana była z produktów mleczarskich. Niestety, wystarczyło kilka lat, by stała się ona nieopłacalna. W roku 2013 została częściowo zlikwidowana.
W kraju z jednej strony widać bezrobocie, z drugiej – zapotrzebowanie na produkty rolne i żywność. Dlatego gospodarstwa takie jak w Bevalala czy Tsitoanomandidy mają rację bytu. Poniższy projekt wyjścia z kryzysu przedstawiłem przełożonemu Prowincji Malgaskiej Towarzystwa Jezusowego. Jego odpowiedź była pozytywna. Problem, który się pojawił, dotyczy dofinansowania, dzięki któremu moglibyśmy „uzdrowić” system.
Cel projektu i sugerowane sposoby wyjścia z kryzysu
W prezentacji projektu ograniczę się tylko do wskazania pewnych niezbędnych prac, jakie trzeba wykonać, by móc wznowić hodowlę zwierząt i produkcję. Nie jest w tym momencie dla mnie najważniejsze podliczanie zysku. W kilku punktach wskażę jedynie istniejących potrzeb.
1. Wzrastające bezrobocie. Obecnie zaledwie około 20 procent mieszkańców Madagaskaru ma stałą pracę. Najniższa pensja nie przekracza 50 dolarów miesięcznie. Na fermie i przy uprawie roli stałą pracę może znaleźć około 20 pracowników, a w sezonie między 30-40 osób.
2. Ziemia w okolicy jest mało uprawiana. Stworzenie fermy i uprawa zachęci miejscową ludność do pracy na roli przy użyciu bardziej nowoczesnych i sprawdzonych metod, jak ta wykorzystywana przy wspomnianej wyżej uprawie ryżu.
3. Produkcja żywności dla rynku. Dziś produkcja krajowa ryżu pokrywa nie więcej niż 40-50 procent zapotrzebowania. Podobnie jest z produkcją nabiału czy warzyw.
4. Głównym celem mojego projektu jest zapewnienie naszym studentom okazji do zdobycia doświadczenia i praktyki.
5. Regularny wzrost produkcji pozwoli na unowocześnienie fermy i zakup maszyn rolniczych. Te, które mamy, są zużyte, a trudno o części zamienne do starego typu maszyn.
Moim celem jest pomoc młodzieży kończącej naszą szkołę, którym po zdobyciu dyplomu trudno znaleźć pracę. To oni będą głównym motorem rozwoju i dlatego spotkałem się z nimi, by im przedstawić projekt. Chciałem poznać ich zdanie na jego temat. Na 42 osoby 25 wyraziło chęć włączenia się do akcji.
Chętni dobiorą się w grupach po trzy, cztery, pięć osób, w zależności od potrzeby i zainteresowania konkretnym sektorem. I tak chętni do pracy na przykład w kurniku sami muszą zorganizować sobie pracę, zatroszczyć się o karmę i zbyt produktów. Podobnie w sektorze hodowli bydła czy trzody chlewnej. Na mleko trudno będzie znaleźć rynek zbytu. Trzeba będzie je przetwarzać, co ułatwi transport towaru do dużego miasta.
Młodzi specjaliści będą mogli wykorzystać swoją wiedzę i zdobyć cenne doświadczenie, korzystając z rady specjalistów, swoich byłych profesorów. Początkujący będą brali udział w akcji przez rok, jednak wielu z nich, jeśli wykaże się odpowiednimi kompetencjami, będzie mogła znaleźć zatrudnienie. Oczywiści ich praca musi być wynagradzana, choć na pewno – ze względu na nasze trudności finansowe – nie w takim stopniu jak powinna. Po roku, na koniec eksperymentu, część zysku, jaki wypracujemy, zostanie podzielona między nich, co ułatwi im start w życiu.
Projekt może się wydawać utopią. Mam jednak doświadczenie wielu lat pracy z młodzieżą i jak na razie nie zawiodłem się. Młodzi, którzy zdobyli dyplom w jakiejkolwiek dziedzinie, wracając „do siebie” i tak naprawdę muszą zapomnieć o tym, czego się nauczyli. Jeśli jakaś „nowość” nie odpowiada starszyźnie w ich rodzinnej miejscowości, nic nie można zrobić. „Ray aman d’reny” – jeśli „głowa rodziny” uzna, że to, co się proponują, nie jest dobre, młodym nikt nie przyzna racji, a starsi zrobią wszystko, by wycofali się ze swoich pomysłów.
Jak każdy plan, także mój wiąże się z ryzykiem. Nie można wykluczyć niepowodzenia. Czy jednak bez ryzyka możliwy jest jakikolwiek postęp? Na pewno w przedstawionym projekcie tym są „luki”, nie wszystkie szczegóły zostały dopracowane, ale liczę na Waszą radę i pomoc w dziedzinie, która nie jest moją najmocniejszą stroną. Wasze wskazówki pozwolą mi dostrzec ewentualne słabe punkty projektu i uniknąć w przyszłości niemiłej niespodzianki. Polecam mój pomysł Waszej uwadze i modlitewnemu wsparciu. Dziękując Wam za Wasz wkład moralny i finansowy w to dzieło, zapewniam Was o mojej pamięci przed Bogiem. Szczęść Boże.