PROBLEMY Z ZAOPATRZENIEM W WODĘ
Podczas opiniowania działań wszystkich szkół radiowych „Taonga” w parafii Chikuni jej dyrektor i proboszcz parafii, jezuita, ojciec Gregory Mulobela, pracujący z panią Tricent Milimo, zauważył, że mieszkańcy wioski Himukululu mają poważne problemy z zaopatrzeniem w wodę. Informacje o braku wody w tym regionie poruszyły wiele osób, a ludzie dobrej woli zaczęli zbierać pieniądze, by wesprzeć wiercenie studni głębinowej w wiosce.
Jako animator społeczny zostałem wyznaczony do zbadania problemu mieszkańców doliny, w której położona jest wioska Himukululu. Odkryłem, że ludzie w tej wiosce mieli jedno źródło wody w promieniu 8 km. Znajdowało się ono w korycie potoku, na głębokości około 70-80 m, a prowadziła do niego schodząca w dół 500-metrowa dróżka. Trzeba było mieć dużo odwagi, by zejść na głębokość 80 m i tam – na dnie koryta rzeki – czekać ponad dwie godziny, by napłynęła woda, a następnie po zaczerpnięciu wody wyjść na górę z 20-litrowym wypełnionym pojemnikiem na głowie, w bardzo upalne dni; od października do listopada w południe temperatura przekracza tu 40 st. C.
TRUD CZERPANIA WODY
Kiedy kobiety i dzieci schodzą po zboczu na dno rzeki, nie mają pewności, czy znajdą tam wodę. Na dnie koryta muszą nieraz czekać nawet pół dnia, by w otworze zebrała się wystarczająca ilość wody. Po odpowiednio długim oczekiwaniu kobiety sprawdzają, czy nadszedł już czas, by zacząć dzielić między siebie wodę, która napłynęła do otworu. Naczynie z wodą kobieta, która ją czerpie, podaje na powierzchnię drugiej, a ta wlewa ją do wspólnego wiadra. Pod koniec czerpania woda ma już ciemnobrunatny kolor. To znak, że woda się kończy. Gdy w otworze wody już nie ma, kobieta czerpiąca ją wychodzi z niego i wspólnie z innymi czeka kilka godzin, by znów się pojawiła. I tak trwa to do wieczora.
PROŚBA O POMOC
Kobiety wraz z pomagającymi im dziećmi często wspinają się z powrotem pod górę rozczarowane i niezadowolone, ponieważ wracają do domu z bardzo małą ilością wody. Właśnie to skłoniło kapłanów pracujących w parafii Chikuni – ojca Andrzeja i ojca Gregoryego – by poprosić ojca Tomaszewskiego z Polski o pomoc w wywierceniu studni głębinowej dla mieszkańców wioski. Stało się to możliwe dzięki ofiarności i hojności Ofiarodawców Referatu Misyjnego Prowincji Polski Południowej Towarzystwa Jezusowego, którzy przekazali na ten cel środki.